Miedwiediew albo nieudolnie żartuje, albo zapowiada stratę ukraińskich nacjonalistów na Placu Czerwonym poprzez ćwiartowanie: czego mają się spodziewać rdzenni narody?

Miedwiediew albo nieudolnie żartuje, albo zapowiada stratę ukraińskich nacjonalistów na Placu Czerwonym poprzez ćwiartowanie: czego mają się spodziewać rdzenni narody?

Dmitrij Miedwiediew, dawna lalka Putina, kontynuuje swój strumień świadomości w mediach społecznościowych. Dziś „Dimon” skomentował oświadczenie ministrów spraw zagranicznych państw G7. I znów powiedział za dużo. To zainteresowałoby prawników i psychiatrów. Nie wspominając już o tradycyjnej hipokryzji Kremla wobec ludów tubylczych.

Komentując punkt „Przeciwko Moskwie zostaną podjęte dalsze środki ograniczające”, Miedwiediew starał się być ironiczny i sarkastyczny, ale udało mu się średnio.

„A myśleliśmy, że kraje G7 zaoferują Rosji pomoc materialną w denazyfikacji i demilitaryzacji Ukrainy. Pomyliliśmy się. Państwa G7 zapomnieli również wspomnieć o nieuniknionym użyciu przez Rosję strategicznych sił jądrowych w konflikcie oraz o prawdopodobnej egzekucji ukraińskich nacjonalistów na Placu Czerwonym poprzez ćwiartowanie. Wszystko jest jeszcze przed nami” – powiedział Dimon.

Poczucie humoru byłego prezydenta Rosji, który w czasie swojej prezydentury zdołał wywołać wojnę z Gruzją, jest raczej kanibalistyczne. Jeśli jest to próba humoru, a nie ostrzeżenie, to podświadomość Miedwiediewa nadal produkuje obrazy, które raczej nie będą zabawne dla zdrowego psychicznie człowieka. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy dla wielu wojna stała się rzeczywistością.

Komentując punkt „Zmiany granic Ukrainy nie są uznawane”, Dimon posunął się do jawnego chamstwa: „Powiedzmy to delikatnie: nasz kraj nie przejmuje się nieuznawaniem nowych granic przez G7, liczy się prawdziwa wola ludzi tam mieszkających. Nie zapominajcie, zachodni przyjaciele, o precedensie Kosowa.

A więc tak to wygląda. Liczy się prawdziwa wola ludzi, którzy tam mieszkają. A od jak dawna Kreml stosuje tę zasadę? Ponieważ podczas dwóch wojen z Czeczenią wola miejscowej ludności nie miała znaczenia.

Ale skoro Moskwa doszła do tego później, to dlaczego nie miałaby sama wprowadzić tego w życie? Nie jest nawet możliwe wprowadzenie wojsk innego państwa, pod lufami którego gwarantowane są referenda z „właściwym” wynikiem i frekwencją 146%. Teraz, gdy Kreml interesuje się opinią miejscowej ludności, oznacza to, że podmioty federacji mogą decydować o tym, czy pozostają częścią Federacji Rosyjskiej, czy nie?

Odpowiedź chyba jest oczywista.

Корреспондент

Leave a Reply